Dziewczyna z szafy

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

W trumnie leży kobieta, młoda i piękna. Ubrana jest w ślubną suknię, na głowie ma wianek. Gdyby to był polski film miejsce na zielony badylek, bieżącego baranka i lecącego motylka musiałoby się znaleźć. Niestety mamy do czynienia z najnowszym obrazem stałego bywalca polskich kin, Francoisa Ozona, więc zamiast poczciwych Dziadów właściwsze wydaje się mówienie o napięciu pomiędzy Erosem a Tanatosem. Takie ustawienie, otwierającej Nową dziewczynę, sceny pogrzebu pozwala reżyserowi wychodząc od śmierci lepiej przyjrzeć się życiu.

Nim jednak to się stanie widz musi zostać nieco pomęczony słodziuteńką retrospekcją, z której dowiaduje się historii życia nieboszczki Laury (Isild Le Besco) i jej przyjaciółki, a zarazem głównej bohaterki, Claire (Anaïs Demoustier). Ozon w kilkunastu minutach skoncentrował kilkanaście lat burżuazyjnego szczęścia, w którym przyjaciółkę do grobowej deski poznaje się w szkolnej ławce (rzecz jasna na samym początku edukacji), bawi się w pięknej wiejskiej posiadłości, a mężczyzn życia spotyka się tej samej nocy, by w podobnym czasie wyjść za mąż. Kiedy wydaje się, że od cukru, słodkości i różnych śliczności (niezawodnych składników do stworzenia idealnych dziewczynek) zaraz eksploduje ekran pojawia się związek X. Claire odkrywa, że David (Romain Duris), wdowiec po Laurze, przebiera się za kobietę.

Claire musi mu pomóc nie tylko zająć się osieroconą córką, ale też uporać z tożsamością. Gra w kobiecość staje się dla nich sposobem na poradzenie sobie z utratą bliskiej osoby, jednak pomiędzy nimi rodzi się wzajemna fascynacja. Początkowo to dość niewinna zabawa. Mąż staje się sobowtórem swojej żony, stanowiąc jej namiastkę dla siebie, córki i przyjaciółki. Mężczyzna dostaje od Claire nowe żeńskie imię i próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie czy tak naprawdę jest Davidem czy Virginią.

Dzięki aktorskiemu wysiłkowi Romaina Duris i Anais Demoustier Nowa dziewczyna sprawdza się jako kino o poszukiwaniu własnej tożsamości. Można się zżymać na fakt, że najważniejszą rzeczą w życiu kobiety jest robienie zakupów, a historia została osadzona w pozbawionym lokalnego kolorytu świecie wyższej klasy średniej. Nie ma to większego znaczenia dopóki Ozon kręci dramat psychologiczny, wtedy jego bohaterowie są pełni życia. Wszystko zmienia się wraz z absurdalnym finałem, wyglądającym na ciężki przypadek opętania przez Małgorzatę Szumowską. Jeżeli myśleliście, że uzdrawiający seks z księdzem był dziwaczny, to w najnowszym dziele autora Żony doskonałej mamy rozwiązanie fabularne na tym samym poziomie niedorzeczności.

Nie jestem w stanie zrozumieć powodów, dla których Nowa dziewczyna dokonuje wolty w kierunku bajki LGBT kończącej się słowami "żyli długo i szczęśliwie" oraz spacerem w kierunku zachodzącego słońca. Oczywiście, narracja nie jest obiektywna, wyeksponowany został punkt widzenia Claire, jednak są jakieś granice nonsensu. Ozon stworzył bardzo zmysłowe kino, świetnie zagrane i dobrze sfotografowane. Zabrakło intelektualnej dyscypliny obecnej w U niej w domu, najlepszym jego filmie, pozostał jedynie cukier i słodkości, aż do mdłości.

Zwiastun: