Fragment rzeczywistości

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Trzy siostry to motyw wydawałoby się zgrany, kultura karmiła się nim od dawna. Poczynając od Mojr i Gorgon przez jedno z najbardziej znanych dzieł Czechowa, "Szepty i krzyki" Bergmana, aż po popkulturowy serial "Czarodziejki" (nieustannie powtarzany na którejś z niekodowanych stacji telewizyjnych). Milagros Mumenthaler stanęła przed zadaniem z jednej strony trudnym, musiała zmierzyć się z gigantami kultury, z drugiej zaś temat jest niezwykle atrakcyjny. Debiutująca reżyser wyszła z próby zwycięsko, stworzyła niezwykle klimatyczny obraz, podczas oglądania którego udzielają się widzom emocje bohaterek.

Siłą "Powrotu do domu" jest to, że wymaga od widza zaangażowania. Film nie idzie na łatwiznę, autorka nie bawiła się w stopniowe wprowadzanie w meandry fabuły, od razu musiał skoczyć na głęboką wodę. Wydarzenia wydają się przypadkowe, nie wiemy dlaczego siostry mieszkają same, kim jest chłopak podwożący je od czasu do czasu do centrum, z jakiego powodu masujące łóżko jest istotne dla bohaterek. Z czasem elementy układanki zaczynają do siebie pasować, a te fragmenty których brakuje trzeba samodzielnie stworzyć.

Powodem dla którego ten argentyński obraz posługuje się taką formą opowiadanie jest ograniczenie przestrzeni w jakiej rozgrywa się akcja. Zredukowana została do domu gdzie mieszkają, dość dużego, pełnego starych przedmiotów. Wszystko, co znajduje się poza ogrodzeniem dla oglądającego film nie istnieje, mimo że widzimy jak bohaterki wychodzą do szkoły, na uczelnię itd..Siostry robią zwyczajne rzeczy, odrabiają lekcje, oglądają telewizję, słuchają muzyki, gotują, dzielą się wrażeniami z przeżytego dnia. Na pożywce normalnych czynności rosną skomplikowane relacje emocjonalne. Każda z dziewczyn jest inna, mają odmienne temperamenty, ambicje i cele. Film aż buzuje od powstrzymywanych emocji, co nie znaczy, że w domu panuje harmonijne, rodzinne życie. Dziewczęta ranią się, naruszają swoje terytoria, zakładają nie swoje ubrania, jednym słowem przeżywają swoje małe tragedie okresu dorastania.

Formalnie dzieło Mumenthaler jest minimalistyczne. Wizualnie znajduje się tak dalekie od efekciarstwa jak to tylko możliwe. Zdjęcia utrzymano w stylu retro, co w połączeniu z muzyką z lat siedemdziesiątych sprawia, że odczuwamy, iż wydarzenia rozgrywały się dawno. Pewnie sporą rolę odegrała przeszłość reżyserki, która w dzieciństwie Argentynę odwiedzała tylko w czasie wakacji (na stałe mieszkała w Szwajcarii). Z jej doświadczeń wynikać może również niezwykła intymność tego obrazu, oraz znakomita obserwacja siostrzanych relacji.

"Powrót do domu" jest małą przyjemnością, nie poruszy tłumów, nie wzburzy, nie doprowadzi do łez, ani nie wywoła salw śmiechu. Ludziom poszukującym w kinie prawdziwych emocji, człowieka pokazanego w sposób możliwie "przezroczysty" radzę się wybrać na seans - prawdopodobieństwo, że będziecie zawiedzeni jest małe.

Zwiastun: