Królowa i jej Abdul

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Brytyjska rodzina królewska to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek świata. Pierwszym produktem, który rzuciła na rynek kultury masowej była królowa Wiktoria. Niekwestionowana ikona końca XIX wieku zostaje przez Stephena Frearsa w Powierniku królowej uczłowieczona. Sam film jednak nosi nieusuwalne znamiona kolonialnej fantazji.

Królową poznajemy, gdy już jest kobietą w podeszłym wieku. Oficjalne obowiązki ją męczą i wolałaby dłużej spać, a krócej spotykać się z dyplomatami i poddanymi. Dworzanie bardzo skrupulatnie pilnują, by władczyni wypełniała swoje obowiązki, a ona pozostaje wobec ich działań bezbronna. Pozwala sobie jedynie na drobne zemsty, jak niezwykle szybkie jedzenie (służba zabiera talerze, kiedy ona skończy). Wiktoria ponownie nabiera chęci do życia wraz z przybyciem delegacji z Indii. Abdul i Mohammed przypłynęli pół świata, by wręczyć jej wysokości mohur - ceremonialną monetę. Podczas ceremonii królowa zwraca uwagę na Abdula, dzięki temu pobyt przybyszy z Indii się przedłuża. Hindus szybko zdobywa zaufanie Wiktorii i zostaje jej sekretarzem, a z czasem i munshim - duchowym przewodnikiem. Młody mężczyzna staje się kijem wsadzonym w szprychy dworu, co bawi królową. Doskonale wie, że w razie katastrofy nic jej się nie stanie.

Relacja Wiktorii i Abdula jest niejednoznaczna. Niestety to nie zaleta. Można odnieść wrażenie, że reżyser nie wiedział o czym chce opowiedzieć, o przyjaźni, platonicznej miłości czy grze o wpływy. Co scena, to stosunki między parą głównych bohaterów są inne i nie wynika to z rozwoju relacji, a doraźnych potrzeb. Widać, że Frears miał pomysł na kilka scen, ale nie dał rady go wpleść w wiarygodny psychologicznie ciąg zdarzeń.

Przed rozpadem Powiernika królowej na szereg luźno powiązanych sekwencji jest aktorstwo Judi Dench. Weteranka brytyjskiego kina gra jak zwykle z niezwykłą gracją. Królewskość przychodzi jej bardzo łatwo. Dużo ciekawsze od konsekwentnie przystojnego Abdula, granego przez Aliego Fazala, są drugoplanowe kreacje Olivii Williams czy Michaela Gambona. Nadają one relacjom na dworze bardzo ciekawą dynamikę. Bohaterowie poboczni zachowują się konsekwentnie i, mimo że niekiedy narysowani zostali grubą kreską, stanowią poważny atut Powiernika królowej

Frears potrafi być krytyczny dla instytucji monarchii. Szkoda, że filmowi bardzo szybko tępią się pazury. Starcza ich na scenę obiadu. Później obraz staje się kolonialną bajką o dobrej władczyni i jej wiernym Hindusie. Ładną, kolorową, porządnie zrealizowaną i mało angażującą, W Powierniku królowej znajduje się jeden klejnot, jest to Judi Dench, ale inaczej niż słynny Koh-i-noor nie dostała odpowiedniej oprawy, by świecić pełnym blaskiem.

polecam film mega

fajny film

Dodaj komentarz