Morza szum, ptaków śpiew

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Rosyjskie kino zaczyna patrzeć w kierunku Azji, a nie, jak zazwyczaj, Europy. Taka sytuacja ma miejsce w debiucie Ełły Manżejewej. Wspomniana Europa obecna jest w strukturze filmu i, częściowo, w języku, niekoniecznie w bohaterach i miejscu akcji. Mewy rozgrywają się nad pokrytymi jesienną mgłą brzegami Morza Kaspijskiego, w Republice Kałmucji. Smętnej poradziecji, ale gdzie silne są tradycje nierosyjskich mieszkańców tych ziem.

Elza nie potrafi poradzić sobie ze swoim życiem. Uczy w szkole gry na pianinie, co nie sprawia jej szczególnej satysfakcji. Ma męża rybaka, który traktuje ją zgodnie z tradycją, więc ma być posłuszna i nie wtrącać się w sprawy mężczyzn. Elza nie spełnia podstawowego wymagania stawianego kobietom, nie urodziła dziecka. Przez co rodzina jej nie akceptuje. Kobieta dusi się, spętana oczekiwaniami, których nie chce lub nie może spełnić. Ten węzeł rozcina śmierć męża na morzu. Bohaterka ostatecznie zostaje wyrzucona z rodzinnych więzów i musi zacząć żyć własnym życiem. Nie będzie to łatwe, gdyż rzeczywistość społeczna nie stoi po jej stronie. Kałmucja to świat poradziecki, wypełniony wspomnieniami o dawnej świetności. Jednocześnie społeczność wyznaje tradycyjne wartości i takie nowinki jak szkoły muzyczne tego nie zmienią. Kobieta po prostu musi mieć męża i ród, a próby emancypacji muszą wiązać się z wyborem "rosyjskości" stojącej często w opozycji do bycia Kałmutem.

Mimo wielkiego uznania dla twórczości Aleksieja Fiedorczenki cieszy mnie to, że Manżejewa opowiadając o nierosyjskich mieszkańcach Federacji nie idzie ścieżką realizmu magicznego. Wybrała własną, wcale niełatwą, drogę realizmu poetyckiego, próbując balansować pomiędzy narracją subiektywną a surowym realizmem. Mewy mocniej ciążą w drugą stronę. To film o cudownej urodzie zdjęć, jednak zawsze zatrzymujący się o krok przed przeestetyzowaniem. Obraz podąża niekiedy labiryntem umysłu głównej bohaterki, ale zawsze pozostaje mocno zakorzeniony w rzeczywistości.

Kałmucy od kilkudziesięciu lat nie mieli swojego filmu. Dobrze, że odradza się w takim stylu. Piękne, kobiece kino, z sukcesem pokazywane na wielu międzynarodowych festiwalach może pomóc temu ludowi odzyskać własny, kinematograficzny głos. Tym bardziej, że mówimy o samoopisie, a nie spojrzeniu z zewnątrz.

Zwiastun: