Najlepsze filmy 2015, pierwsza dziesiątka

Data:

10. Mandarynka

Film świąteczny przy którym inne wyglądają blado i nieciekawie, nawet jeżeli tak jak Love and peace są o żółwiu demolującym miasto z wielkiej miłości do swojego pana. Mandarynka jest właściwie o tym samym. Zagładę sieje tu transwestyczna prostytutka szukająca pana swojego serca. By wyznać mu swoje uczucia i odpłacić za zdradę. Wiem, że brzmi to jak film, którego nikt nie chce oglądać, tym bardziej, że został nakręcony telefonem. Jednak na swój wulgarny sposób to całkiem rozrywkowa baśń. Do wielokrotnego opowiadania.

9. Anioły rewolucji

Władza radziecka zawsze dostaje to czego chce, a chce uczynić z syberyjskich ludów członków imperium. Nim narzuci im tożsamość siłą próbuje miękkich środków, wysyła do nich Polinę Rewolucję z jej drużyną złożoną z wybitnych radzieckich artystów. Awangarda zderza się z kulturą tradycyjną, a rewolucja z długim trwaniem. Fiedorczenko postanowił połączyć w jednym obrazie swoje dwie pasje, do ludów Federacji i niespełnionej futurystycznej potencji Kraju Rad. Pełno w Aniołach rewolucji zapadających w pamięć obrazów, trumien w kształcie czerwonych gwiazd, latających psów o skrzydłach z obwarzanków, aniołów, przedchrześcijańskich bóstw. Twórca Niebiańskich żon Łąkowych Maryjczyków zgrabnie balansuje między prawdą, prawdopodobną fikcją a historyczną fantastyką.

8. La Sapienza

Eugene Green to specjalista od wystawień barokowych oper. Formalnie jego kino jest bardzo daleko od tego, co nazwalibyśmy filmowym barokiem. To twórca, który ma odwagę mieć własne koncepty wizualne, alternatywne dla ogólnie przyjętych. Wykorzystując sprawdzone w Portugalskiej zakonnicy i Moście artystów rozwiązania nakręcił ni to film drogi, ni traktat o architekturze. Obraz bezczelny, wykorzystujący barokowe pomysły na architekturę, sztukę i pozycję człowieka w świecie tak, jakby przez następne trzysta lat nie wymyślono niczego innego.

7. Hiszpanka

Film Łukasza Barczyka łatwego startu nie miał, jego plakat to jeden z najstraszniejszych koszmarków polskiej reklamy, a i zwiastun nie obiecywał zbyt wiele. Pod marketingowym obrzydlistwem kryła się produkcja ze wszech miar zadziwiająca, bogactwem pomysłów i inscenizacyjnym rozmachem. Autorskie widowisko jest zbitką bardzo rzadko się pojawiającą, ale ziściła się właśnie w Hiszpance, superprodukcji pełnej nawiązań do tekstów kultury, od Mickiewicza po Nolana. Może i Barczyk niekiedy zbytnio upaja się demiurgicznymi możliwościami autora, ale tak ekstrawaganckiego obrazu Polska kinematografia nie zrodziła od bardzo dawna.

Recenzja
6. Sekrety morza

Po autorze Sekretu księgi z Kells można się było spodziewać tylko pięknej animacji. I takie są Sekrety morza, wizualnie cudowne. Uroda wyczarowywanych tradycyjnymi technikami animacji wystarczyłaby do obecności na tej liście, ale Tomm Moore dodał jeszcze melancholijną historię o radzeniu sobie ze stratą osoby bliskiej. Osobistą, ale zanurzoną w irlandzkiej mitologii.

Recenzja
5. Neonowy byk

Tegoroczną edycję Warszawskiego Festiwalu Filmowego wygrał film idący wbrew oczekiwaniom stawianym produkcjom z takich krajów jak Brazylia. Ani to nie jest pełen przemocy dramat społeczny, ani poetycki snuj. To kino zaangażowane, ale nie zajmujące się tropieniem niesprawiedliwości, a opisem człowieka w jego środowisku. Zdystansowane i przenikliwe, wymieniające dramatyczną akcję na pogłębienie portretów psychologicznych i antropologiczną refleksję. Bardzo korzystny barter.

Recenzja
4. W objęciach węża

W objęciach węża rozgrywa się w dwóch planach czasowych i pokazuje kontakt amazońskiego szamana z białymi podróżnikami. Amerykanin i Niemiec poszukują rośliny, która ma leczyć ich choroby. Jednak nawet ona nie jest w stanie ich uleczyć z dżungli, bytu istniejącego poza zachodnim postrzeganiem czasu i przestrzeni.

3. Tysiąc i jedna noc

Bez względu na to czy patrzymy na dzieło Miguela Gomesa jak na trzy filmy, czy też jeden w częściach, nie da się ukryć, że festiwalach skutecznie wymiatał publiczność z sal kinowych. Tak było i w Karlowych Warach i we Wrocławiu. Na Niespokojnego ciągnęły tłumy, do końca Oczarowanego docierało niewielu. Niesłusznie, gdyż jak widzę w fusach ten obraz ma największe szanse na pozostanie w pamięci zbiorowej. Niedoskonałe to arcydzieło, nudne i zachwycające, piękne i trywialne. Kreacyjne, a przecież dogłębnie polityczne. Chyba współcześnie do Baśni tysiąca i jednej nocy bardziej zbliżyć się nie dało.

Recenzja
2. Przegrani

O młodych ludziach mieszkających na głębokiej bułgarskiej prowincji. Śmieszno i straszno. Klasycznie zrobiona, dopracowana w najdrobniejszych szczegółach komedia. Szkoda, że publiczność Warszawskiego Festiwalu Filmowego się na Przegranych nie poznała i wybrała dużo bardziej sztampowy Pokój.

1. Tokyo Tribe

Do opisu Tokyo Tribe brakuje mi literackiego talentu. To kolejny film z radośniejszego okresu w twórczości Siona Sono. Szaleństwo przestało być tematem i zostało przesunięte w stronę filmowej formy. Tokyo Tribe atakuje widza bitem i nie pozwala na odpoczynek. W tej walce, pod naporem coraz dziwniejszych pomysłów fabularnych, barokowego przepychu scenografii i neonowych barw, zostałem znokautowany. Leżąc na ringu czekam na kolejny film mistrza Sono.

Recenzja

Mandarynki odpuszczam z wiadomych powodów, ale reszta, prócz Aniołów rewolucji, na wishlistę!

Dodaj komentarz