Pięć smaków: Pasterze śpiewają, słonie klękają

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Królowa odprawia rytuał w świątyni, otacza ją tłum podekscytowanych wieśniaków. Ta krzepiąca scena nie trwa długo, ceremonię przerywa atak wściekłego słonia. Wtedy wchodzi on, cały na biało. Ratuje zgromadzonych, powstrzymuje bestię i obsypuje ją szafranem. Pokonane zwierzę klęka i składa pokłon bogu-słoniu Ganeszy. Już ta niewielka próbka wskazuje na to, że Bahubali: Finał nastawiony jest na dwie rzeczy: eksploatację procesorów graficznych aż do przegrzania i zaprezentowanie rozbudowanej muskulatury odgrywającego główną rolę Prabhasa.

Druga część cyklu o Bahubalim rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie kończyła pierwsza. Jest to zabieg bezlitosny dla wszystkich, którzy oglądali Początek dwa lata temu i śmieli sobie tego dzieła nie powtórzyć. Pierwsze dwie godziny to nie główny plan czasowy, a retrospekcja. Film poza kilkoma obrazami w czołówce w ogóle nie przypomina wydarzeń z części pierwszej. Ma to oczywiście sens jeżeli spojrzeć na nie jako na spójną opowieść, rozdzieloną jedynie ze względów produkcyjnych. Uznanie za oczywiste, że losy bohatera są widzom doskonale znane opiera się również na tym, że Bahubali działa na poziomie opowieści mitologicznej. Działań herosa po prostu nie trzeba tłumaczyć.

S. S. Rajamouli zajmuje się Bahubalim ojcem, pokazuje pałacowe intrygi i romans z księżniczką Devaseną. Tym razem proponuje mniej batalistyki, chociaż powraca i znana z pierwszej części zaprzężona w woły kosiarka do ludzi, a więcej komedii romantycznej. Komedii, trzeba to powiedzieć wprost, wyjątkowo nieudanej, w której “śmieszne” momenty podbijane są muzyką, aby nikt się nie pomylił i nie zaczął śmiać się kiedy nie trzeba. Na szczęście romansowanie przerywane jest w regularnych odstępach na bombastyczne sceny walki. Jazda bohatera na wołach z płonącymi rogami, użycie drzewa jako maczugi, innowacyjna technika oblężnicza polegająca na wystrzeliwaniu ludzi w powietrze przy pomocy palm - wszystko w cenie biletu. To dla tych sekwencji, mimo że niekiedy graficy komputerowi nie byli w stanie unieść ciężaru wizji, warto Bahubali: Finał obejrzeć. Ostatecznie jedyna zasada, jaka się w tym filmie liczy brzmi: ma być widowiskowo.

Niczego więcej nie można od Bahubali oczekiwać. Mięśnie Prabhasa się napinają, wrogowie padają, tłum wiwatuje, dziewczęta mdleją, słonie klękają. Reszta jest milczeniem.