Pięć smaków: Himalajska opowieść

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

11. Festiwal Filmowy Pięć Smaków daje możliwość wybrania się w filmową podróż do Bhutanu. To kraj, w którym kino jest obecne od niedawna, ale już działają godni uwagi twórcy. Świadczą o tym Podróżnicy i magowie - niezwykły buddyjski film drogi wyreżyserowany przez rinpocze Khyentse Norbu.

Dondup jest urzędnikiem w górskiej wiosce. Wykształcony miastowy nie pasuje do miejsca, w którym się znalazł. Nie potrafi sobie poradzić z powolnym upływem czasu. Kiedy dostaje list z zaproszeniem od znajomego do Stanów Zjednoczonych zakłada adidasy, bierze pod pachę swoje radio i idzie w kierunku miasta. Autobus odjeżdża mu sprzed nosa, więc ucieczka od wiejskiej codzienności okazuje się dużo trudniejsza niż myślał. Na szlaku wiodącym do miasta spotyka ludzi, na których wolałby się nie natknąć - sprzedawcę jabłek i bardzo gadatliwego mnicha.

Ten drugi opowiada legendą o braciach. Starszy Tashi uczy się sztuk magicznych, ale w głowie mu jedynie kobiety. Młodszy ma większy zapał do nauki, ale rodzice zabraniają mu chodzić do mistrza. Podsłuchuje jednak pod drzwiami i dzięki zdobytej w ten sposób wiedzy wysyła starszego brata w odległe góry. Tashi spotyka tam starego drwala i jego młodą żonę, w której się zakochuje. Legenda snuta przez mnicha podawana jest w kawałkach podczas postojów. Mit i realizm przeplatają się tworząc intrygując całość.

Podróżnicy i magowie to nie tylko dwa plany (realistyczny i magiczny), ale też odpowiadające im dwa style. Himalajską podróż nakręcono możliwie neutralnie, pokazano raczej bohaterów, a nie krajobraz. Barwy są naturalne i poza częstymi ujęciami nieba obraz stara się być stylistycznie przezroczysty. Paradoksalnie ta część przez kilkanaście lat od premiery zestarzała się najbardziej. Za to kreacyjne epizody mitologiczne wyglądają, jakby zostały nakręcone wczoraj. Specyficzne wykorzystanie koloru (ciepłe, ale też mało intensywne barwy) sprawiło, że Podróżników i magów wciąż ogląda się znakomicie.

W 2003 roku rinpocze Khyentse Norbu, by nakręcić swój film musiał skorzystać z pomocy zagranicznych filmowców. Projekt wsparli twórcy z Australii. Od tego czasu kino Bhutanu okrzepło i zaczęło dominować na krajowych ekranach. Udało się to dzięki, widocznemu już w Podróżnikach i magach, odnalezieniu własnej perspektywy. Odmiennej od tej prezentowanej przez Indie i Chiny - dwóch wielkich sąsiadów Bhutanu.

Zwiastun:

No tak, ale z tego co pamiętam (widziałem to 7 lat temu), to jednak mocno prościutkie, żeby nie powiedzieć naiwne kino. Przez te kilkanaście lat, które minęły od "Podróżników i magów", bhutańskie kino zrobiło kilka kroków do przodu - polecam przekonać się, oglądając "Hema Hema".

Proste nie równa się złe. Do polecenia zastosuję się w środę.

Nie mówię, że ze złe. Po obejrzeniu "Hema Hema" mam natomiast wątpliwości, czy film sprzed kilkunastu lat jest na pewno najlepszą wizytówką bhutańskiego kina.

Dodaj komentarz