Trzepot oślich uszu

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Kuba Czekaj lubi okrucieństwo. Inaczej nie da się wyjaśnić dlaczego Baby Bump wyciąga na światło dzienne rzeczy, o których najchętniej każdy by zapomniał. Przypomnienie, że dorastanie to nie czas, w którym wszystko jest nowe i piękne, a słońce świeci mocniej jest jednocześnie odświeżające i przytłaczające. Wraz z reżyserem Ciemnego pokoju nie trzeba się bać zagłębiamy się w mroki świata nastoletniego Micky'ego House'a. Chłopca mającego za duże uszy, zbyt kobiecą matkę i nadmiar hormonów. Gdy ciało zaczyna się buntować, a głowa zajmuje się przede wszystkim innymi ciałami to znak, że wszystko stracone. Nadszedł okres burzy i naporu.

Czekaj nie boi się cielesności. Bez skrępowania opowiada o rodzącej się chłopięcej seksualności. Nie jest wulgarny, jednak nie stroni od pokazania momentu, w którym kończy się dzieciństwo i trzeba poukładać siebie i świat na nowo. Jest to tym boleśniejsze, że obiektem pożądania jest matka, która stanowi centralną figurę świata Mickyego House'a, pociągającą, przerażającą, pożerającą. Kobiecość jest w Baby Bump równie ważna, co męskość, chociaż przefiltrowana została przez chłopięce spojrzenie. Reżyser świadomie podejmuje to samo wyzwanie, co Andrzej Żuławski w Opętaniu. Elektryczny nóż i sukienka zaskakująco podobna do tej noszonej przez Isabelle Adjani nie są wyłącznie oddaniem hołdu twórczości Mistrza. To znaczenie terenu, ma być jasne, że widowni objawia się nowy enfant terrible polskiego kina, ale też błyskotliwy postmodernistyczny gest. Pokaz sprawności w grze w kino. Przecież z reżyserem Diabła bawią się tymi samymi klockami, spotworniałej seksualności, kobiecości jako tajemnicy i niepoddającego się kontroli ciała. Tylko (i aż) wiek bohaterów jest inny.

Chaos dojrzewania oddaje forma filmu. Frenetyczny montaż, wykorzystanie animacji, dzielenie ekranu, duże zbliżenia i detale, kolażowe łączenie obrazu i dźwięku nie sprawiają, że Baby Bump jest najłatwiejsze w odbiorze. Jednak są to zabiegi uzasadnione, a ich podkręcenie fizjologiczną dosłownością sprawia, że widz otrzymuje wyjątkowo szczery film. Zbliżenie się do "prawdy" następuje nie poprzez realizm, a poprzez kreację. Reżyser umieszcza swój obraz w wyobraźni scenografa i kostiumologa, a nie w konkretnym miejscu i czasie. Ten wybór może budzić ambiwalentne uczucia, nie wikła dzieła w lokalne konteksty, co na polskim gruncie potrafi być dla międzynarodowej kariery filmu zabójcze, ale też pozbawia go duszy. Do genialnej sceny z kurą i piosenką Violetty Villas nie opuszcza wrażenie oglądania kontrolowanego skandalu. Filmu zrealizowanego dla weneckiego Biennale tylko po to, by krążył po świecie w sterylnym obiegu festiwalowym. Ostatecznie Czekajowi udaje się zrobić coś więcej niż skandalik z Lido wtedy, gdy przestaje uprawiać zdystansowany kinowo-laboratoryjny queer i daje mu się porwać.

Drobne niedociągnięcia można w długometrażowym debiucie wybaczyć, tym bardziej, że wreszcie większą kreację aktorską zaprezentowała, jak zawsze wspaniała, Agnieszka Podsiadlik, a i młody Kacper Olszewski w głównej roli świetnie się zaprezentował. Baby Bump jest młodym filmem, nie tylko metrykalnie, ale i duchowo. Rzadko kiedy zdarza się w Polsce debiut, który nie pachnie grobem, tym bardziej życzę Kubie Czekajowi, przywołując Wieszcza, by mniej gonił za "żywiołakami drobniejszego płazu" a śmielej wylatywał na poziomy, za to z takim samym okrucieństwem.

Zwiastun: