WFF 7: Patrząc telefonem

Data:
Ocena recenzenta: 6/10

Dla fotografii dziełem pokazującym jak medium zmienia percepcję było Powiększenie Michelangela Antonioniego. Telefony komórkowe wciąż czekają na film podobnej klasy. Jedną z prób oddania takiego zapośredniczonego spojrzenia jest Malaria Parviza Shabhazi, zwycięzca 32, edycji Warszawskiego Festiwalu Filmowego.

Główną bohaterkę poznajemy dzięki filmikowi, którzy oglądają policjanci na jej telefonie komórkowym. Urządzenie jest dowodem, funkcjonariusz obsługuje je w rękawiczkach, więc widz domyśla się, że finał będzie tragiczny. Jednak początek drogi Hanny jest sielski. Jedzie autostopem do Teheranu, towarzyszy jej chłopak. Zakochani ruszają szukać szczęścia w wielkim mieście. Bardzo szybko okazuje się, że szczęście zarezerwowano dla małżeństw, bo para bez ślubu nie może nawet wynająć pokoju w hotelu. Mało tego, samotna kobieta nie może nic zrobić bez zgody policji obyczajowej, która ma obowiązek sprawdzić czy męscy członkowie jej rodziny nie wyrażają obiekcji. Ojciec i bracia Hanny nie są zadowoleni z jej ucieczki, więc dziewczyna ściąga kłopoty nie tylko na siebie, ale też na wszystkich, którzy jej pomogli.

Malaria zestawia ze sobą kosmopolityczną stolicę, gdzie akceptacja idei, że kobieta może sama podejmować decyzje jest dużo powszechniejsza, z paternalistyczną prowincją. Różnica mentalności jest ogromna, ale już ekonomicznie czy technologicznie są to światy bardzo bliskie. Hanna, podobnie jak jej rówieśnicy ze stolicy, kompulsywnie nagrywa filmiki smartfonem. Nie jest to praktyka tworzenia wspomnień, to sposób widzenia. Jeżeli na horyzoncie pojawia się coś ciekawego dziewczyna wyciąga telefon, jakby patrzyła przez niego. Film świetnie wykorzystuje to zapośredniczone spojrzenie. Dzięki niemu widz jest bliżej głównej bohaterki, patrzy na świat jej oczami, ale jednocześnie nie jest to punkt widzenia znany z gier wideo. Na szczęście wykorzystanie filmików z komórki nie służy taniemu skandalowi jak w Klipie Maji Milos. Twórcy starali się wyciszyć emocje, dać życiu płynąć przed obiektywem.

Parviz Shahbazi portretuje swoją bohaterkę nie tylko ją pokazując (takie zdjęcia też są w tym filmie), ale przede wszystkim podając widzowi obrazy przez nią widziane. Efekt byłby dużo mocniejszy gdyby reżyser zdecydował się czego tak naprawdę chce. W Malarii jest i intymny portret młodej dziewczyny i szersza obserwacja społeczna. Znaleźć można też ograniczoną, ale jednak obecną, refleksję na temat medium. Żaden z tych tematów nie został na tyle pogłębiony, by powstało dzieło wyrastające ponad poziom festiwalowej atrakcji. Chociaż, kto wie? Może to jest przyszłość kina, widzowie już niedługo mogą nie rozumieć po co przepytywać tych wszystkich ludzi w Obywatelu Kane'ie, skoro można po prostu przejrzeć telefon i dowiedzieć się wszystkiego.

To co mnie boli, to olewanie Filmastera. Przejrzałem fejsa WFF i byle bloger , który się wypowiada, jest tam wymieniany, a j Wasze super recenzje na Filmasterze są pomijane milczeniem - Inerhacil, Kasia, pierdolcie warszafke. Dla was są Nowe Horyzonty.

Jeśli dobrze zrozumiałam, Ci blogerzy podsyłają WFF-owi linki do recenzji, czego Kasia i Krzysiek zapewne nie robią.

Nie widziałbym tutaj złej woli. Podczas festiwalu (a już zwłaszcza w tym roku, kiedy ledwo starczało mi czasu na sen) wolę oglądać filmy, a nie wysyłać linki. :)

Dodaj komentarz